[ROZMOWA] Moje lata w Uczelni układały się szczęśliwie
Rozmowa z prof. dr. hab. inż. LESZKIEM TRYBUSEM, pracownikiem Katedry Informatyki i Automatyki PRz, który 24 listopada 2017 r. otrzyma tytuł Doktora Honoris Causa Politechniki Rzeszowskiej.
Od 47 lat jest Pan Profesor pracownikiem Politechniki Rzeszowskiej. Pana kariera naukowa jest związana z Politechniką. Jakie to uczucie odbierać tytuł Doktora Honoris Causa swojej macierzystej uczelni?
Uczelnia stwarzała mi w ciągu tych 47 lat dobre warunki do samodzielnej twórczej pracy. Jako młody doktor zostałem wysłany na staż do znakomitej amerykańskiej uczelni (Massachusetts Institute of Technology w Cambridge – przyp. red.), co zdecydowanie przyspieszyło habilitację. Wkrótce potem zostałem kierownikiem Zakładu, a potem Katedry. Na te wszystkie szanse starałem się reagować najlepiej jak potrafiłem. Fakt nadania tytułu doktora honoris causa rozumiem więc jako świadectwo tego, że warunki, które mi stworzono, właściwie wykorzystałem. Sądzę ponadto, że w Politechnice Rzeszowskiej pracuje przynajmniej kilku profesorów o podobnym dorobku, których wkład w ugruntowanie jej pozycji na pewno jest nie mniejszy.
Opublikował Pan ponad 200 prac naukowych. Co uważa Pan za swój największy sukces naukowy?
Największym sukcesem, szerzej rozumianym, jest stworzenie szkoły naukowej w obszarze systemów sterowania, dzięki której Katedra Informatyki i Automatyki wypracowała określoną pozycję wśród krajowych ośrodków akademickich. Jest to oczywiście także sukces zbiorowy wyrażony wspólnymi publikacjami i opracowaniami dla przemysłu. Jeśli zaś chodzi o czysto indywidualne sukcesy, osiąga się je w wieku około 30 … 40 lat, jako lat najbardziej twórczych. Dla mnie, jako automatyka, są nimi dwie metody doboru parametrów sprzężenia zwrotnego, jedna dotycząca regulacji ekstremalnej (1976), a druga sterowania obiektem, którego modelem jest podwójny integrator (1987). Uważam, że ich główną zaletą jest wymagana przez praktykę prostota.
Jakie są najważniejsze cechy dobrego naukowca?
Fascynacja swoim obszarem badań, wrodzona ciekawość, wytrwałość, dystans do własnych osiągnięć, skromność, umiejętność wygospodarowania czasu.
47 lat na uczelni. Jak zdaniem Pana Profesora zmienił się przez te lata warsztat pracy naukowca. Jest łatwiej czy trudniej?
Nie mam tu jednoznacznego zdania. Jest po prostu inaczej. Na przykład kiedyś lista pozycji literaturowych była relatywnie szczupła i wiadomo było, które są faktycznie wartościowe. Dostęp do nich ze względu na „brak dewiz” był jednak utrudniony. Dziś pozycji literaturowych w danym obszarze jest bardzo wiele, ale trudno ustalić najwartościowsze. Wielką zmianę przyniosła informatyzacja. Obecnie nad bieżącą działalnością naukowo-badawczą negatywnie ciąży zbiurokratyzowanie. To nie jest wina związana z uczelnią. Po prostu to przychodzi z góry, w formie określonych zarządzeń, regulaminów, sprawozdań i wymagań, ale to negatywnie ciąży.
Jest Pan uważany za wybitnego naukowca, który wyniki swoich badań łączy z praktyką, by miały one zastosowanie w praktyce.
Powinnością nauczyciela uczelni technicznej jest znajomość aktualnego stanu techniki. Nauka, która nie czerpie inspiracji z praktyki, ma tendencję do kreowania fikcyjnych problemów. Obserwacja wyników swych prac zaakceptowanych przez praktyków rodzi poczucie, że faktycznie jest się potrzebnym.
Innych naukowców także skłania Pan do tego podejścia?
Każdy pracownik nauki jest człowiekiem wolnym, więc jeśli ktoś rzeczywiście z różnych przyczyn osobistych woli indywidualną pracę przy biurku, jest to jego sprawa. Z tym, że do pewnego stopnia nie jest to właściwe. Gdy byłem asystentem, na ocenę pracownika składały się trzy równoznaczne aspekty. Praca naukowa, dydaktyka i współpraca z przemysłem. Każde po 1/3. Natomiast obecnie dwie trzecie to tzw. punkty publikacyjne. Nie sądzę, żeby to było odpowiednie dla oceny naukowców pracujących na Politechnice, którzy przecież są także inżynierami.
Praca naukowca to nie tylko badania, ale także dydaktyka. Czy pamięta Pan Profesor swój pierwszy wykład?
Po 2 latach pracy jako asystenta powierzono mi wykłady na Wydziale Chemicznym z przedmiotu „Elektrotechnika i elektronika”. Studentami byli wtedy dzisiejsi profesorowie, Andrzej Sobkowiak i Przemysław Sanecki. Starałem się oczywiście wypaść dobrze, wzorując się na nauczycielach, których wcześniej byłem studentem.
Jak się zmieniła praca ze studentami?
Obecnie przekazuje się relatywnie więcej wiedzy niż dawniej, bardziej rzeczowo i praktycznie, głównie dzięki wsparciu informatycznemu. Łatwe do przeprowadzenia symulacje komputerowe zastępujące dawniejsze opisy słowne są bardziej przekonujące. Z drugiej strony brakuje jednak czasu, aby podstawy danej gałęzi wiedzy były równie solidnie ugruntowane jak dawniej. Nie ma już czasu, by równie dobrze wyjaśnić wzory matematyczne, przeprowadzić dowody. Czasem może się wydawać, że obecna wiedza jest trochę powierzchowna.
W jaki sposób zmienia się podejście studentów do nauki?
Do nas przychodzą raczej zaangażowani studenci. Nie spotykamy takich, którzy pojawili się przez przypadek lub jest ich niewielki procent. Znam opinie, że w dydaktyce wszystko zmieniło się drastycznie i negatywnie, ale nie podzielam tej opinii. Gdy sam byłem studentem, na uczelniach wyższych było około 9 proc. młodych ludzi w wieku 18-19 lat. Teraz studiuje ponad 40 proc., więc środek ciężkości tego trójkąta, który mówi o zaangażowaniu ludzi jest gdzie indziej. Ta różnica wynika z upowszechnienia wiedzy.
Utworzył Pan Profesor i doprowadził do rozkwitu największą obecnie na Politechnice Rzeszowskiej Katedrę Informatyki i Automatyki – jakie cechy ceni Pan u współpracowników?
Pracowitość, rozwagę, skromność, gotowość do pomocy współpracownikom, życzliwość dla studentów, umiejętności inżynierskie.
Z okazji nadania tytułu Doktora Honoris Causa odbierze Pan Profesor wiele życzeń. Czego Pan sam sobie życzy?
Samodzielny pracownik nauki z zasady sam kształtuje swą pracę codzienną, ma więc na ogół to, czego sobie życzy. Raczej nie liczy na to, że los przyniesie mu jakieś niespodzianki. Naturalnie przydałoby się trochę więcej czasu, ale wątpię czy to życzenie może się ziścić. Samodzielny pracownik jest z natury samodzielny. Musi mieć samodyscyplinę. Nigdy nie miałem jakiś specjalnych życzeń. Moje lata w Uczelni układały się szczęśliwie. Realizowałem te rzeczy, które chciałem, za to spotykały mnie wyrazy uznania. Mam gromadę wnuków. Cóż mi więcej potrzeba?
Profesor Leszek Trybus (ur. 1946 r. we Wrocławiu). Absolwent Wydziału Elektrotechniki Górniczej i Hutniczej Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (1970 r.). Z Politechniką Rzeszowską związane jest całe jego życie zawodowe. Przez 30 lat kierował Katedrą Informatyki i Automatyki na Wydziale Elektrotechniki i Informatyki. Z czasem Katedra stała się największą jednostką Uczelni. Stopnie naukowe i tytuł profesora uzyskał na swym rodzimym Wydziale Elektrotechniki Górniczej i Hutniczej AGH (obecnie Wydział Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Inżynierii Biomedycznej). Opublikował ponad 200 prac naukowych. Od prawie 25 lat członek Komitetu Automatyki i Robotyki PAN. Przez 10 lat był polskim przedstawicielem w dwu komitetach technicznych międzynarodowej federacji automatyków IFAC. Był także członkiem około 50 komitetów programowych konferencji na temat automatyki, robotyki i informatyki. Promotor 11 doktorów z zakresu automatyki, informatyki i budowy maszyn (roboty). Recenzent kilkudziesięciu doktoratów, habilitacji i wniosków profesorskich.